poszedłem do lasu.
Szumu liści słuchałem
i raz po raz się schylałem.
Tu brzozy fragment biały,
tam kawałek kory omszały.
Patyk w "u" wygięty
Kamień z nory wyciągnięty.
Jesień suche liście zostawiła,
Jakaś roślina gałąź spowiła.
W czapeczkach żołędzie, żółte igły sosny
I tak oto powstał ludek radosny.
Spod brwi krzaczastych spojrzał zdziwiony...
Ja zaś na jego kapelusz szalony.
I tak patrząc na siebie w milczeniu,
Zniknąłem w ostrym mgły cieniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz